Od grudniowej premiery „Not The Actual Events” minęło już trochę czasu. Można więc z całą pewnością stwierdzić, że każdy zainteresowany zapoznał się już z pięcioma nowymi utworami. To jednak nie jest powód, by nie napisać czegoś o tym wydawnictwie. W końcu Nine Inch Nails to nie byle kto.
Przyznam, że „Hesitation Marks” (czyli poprzedni album) nie był
do końca tym, czego oczekiwałem od Trenta Reznora. Nie zaprzeczam,
że to dobra płyta, ale w mojej ocenie - zbyt spokojna. Dlatego
zawsze bardziej odpowiadała mi „The Slip”. Album ten stawiał na
brzmienie gitar, choć coś łagodnego również się tam znalazło.
Gdy więc pod koniec zeszłego roku usłyszałem „Burning Bright
(Field on Fire)” byłem po prostu zadowolony. Choć również
trochę oszołomiony, bo kompozycja nie jest łatwa w odbiorze.
Nie należy jednak uznawać tego za wadę. Umieszczono ją w duchu
tych mocniejszych dokonań Nine Inch Nails (jak „The Slip”
właśnie). Podobnie jest z otwierającym (i zarazem najkrótszym
na nowym wydawnictwie) „Branches/ Bones”. I dlatego to właśnie
ta dwójka najbardziej przypadła mi do gustu.
Na drugim miejscu stawiam „The Idea of You”. Utwór najpierw
buduje klimat (m.in. za pomocą gitar i głosu Reznora), a dopiero
potem wprowadza mocne uderzenie. Jeśli zaś chodzi o „Dear World,”
oraz „She's Gone Away” to nie jestem do nich przekonany. Ten
pierwszy najbardziej pasuje do „Hesitation Marks”. Reznor na tle
elektronicznego podkładu praktycznie recytuje słowa, by później
przejść w śpiew. Ciekawy pomysł, ale w praktyce jest to bardziej
męczące, niż ekscytujące. Trochę inaczej wygląda sprawa z
„She's Gone Away”. Tutaj jest już bardziej gitarowo, a Trent
czasami podnosi głos do krzyku. Gdyby było krócej, byłoby
świetnie. Sześć minut to trochę za dużo - utwór nie jest
przecież aż tak rozbudowany.
Od czasu premiery przesłuchałem ten minialbum kilka razy. Z
recenzją zwlekałem głównie przez dwa wyżej wymienione utwory.
Choć nie znalazłem w nich niczego specjalnego, to z resztą sprawa
wygląda zupełnie inaczej. „Branches/ Bones”, The Idea of You”
oraz „Burning Bright (Field on Fire)” to naprawdę dobre numery.
Nie tak dobre jak te z „Broken”, ale obok najlepszych z takiego
„With Teeth” można je postawić.
Tekst ten ukazał się w czerwcowym numerze Misz - Maszu studenckiego. Zachęcam do obejrzenia czasopisma, które znajduje się w tym miejscu: http://idi.ujk.edu.pl/czasopisma/misz_masz_4.pdf.
Tekst ten ukazał się w czerwcowym numerze Misz - Maszu studenckiego. Zachęcam do obejrzenia czasopisma, które znajduje się w tym miejscu: http://idi.ujk.edu.pl/czasopisma/misz_masz_4.pdf.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz