piątek, 24 lutego 2017

Sepultura - Machine Messiah

Do poprzednich recenzji wybrałem zespoły, które znam i słucham od lat. Jednak w przypadku Sepultury moja przygoda z ich muzyką zaczęła się od dwóch ostatnich albumów z Maxem Cavalerą... i na tym się też skończyła. Opinia wielu fanów do dzisiaj pozostaje jednogłośna - „Roots” to ich ostatnia udana płyta. Dlatego też nie sądziłem, że „Machine Messiah” będzie dobrym albumem. Ale na szczęście się myliłem.

Już pierwsza piosenka pokazuje, że Sepultura potrafi zaskoczyć słuchacza. Utwór tytułowy rozpoczyna się czystym wokalem. Derrick Green cicho wyśpiewuje słowa, by zaraz zaatakować krzykiem. Mocy dodaje ciekawy motyw gitary, który jest nastawiony bardziej na budowanie klimatu, niż metalowy cios. Zachwyca również jeden z singli, czyli „Phantom Self”. Andreas Kisser (będacy gitarzystą zespołu) przyznał, że utwór ten zawiera nie tylko brazylijską muzykę, ale także skrzypki w wykonaniu tunezyjskiej grupy The Myriad Orchestra. Dodam, że to nie jedyny atut – refren jest zadziwiająco chwytliwy. Jednak bez obaw – to nadal brzmi ciężko!
Jeśli miałbym wyróżnić te najlepsze kompozycje to na pewno na mojej liście znalazłoby się „Vandals Nest”. Choć zaczyna się jak typowy utwór tej „nowej” Sepultury, to później znów wchodzi czysty wokal. Niezły jest także „Iceberg Dances”, czyli kompozycja instrumentalna. Jeśli jednak ktoś szuka więcej agresji to „I Am The Enemy” powinno spełnić swoje zadanie – jest krótko, a zarazem brutalnie. W „Sworn Oath” na wstępie wita nas za to prawdziwie heavymetalowy riff.
Niestety, nie mogło obyć się bez wad. Niektóre utwory (mimo tego, że nie można im tak naprawdę nic zarzucić) nie zapadają w pamięć. Przykładem - „Alethea” oraz „Silent Violence”. Niby wszystko jest dobrze, ale jednak i jednemu i drugiemu tytułowi czegoś brakuje. Czegoś, co przykułoby uwagę na dłużej.
Na koniec tylko dodam, że warto dać szansę tej płycie. Słychać, że Sepultura nadal sobie radzi – „Machine Messiah” to po prostu kawał porządnego grania. Nie tak dobrego jak kiedyś, ale nadal wartego uwagi. Polecam.


Recenzja ukazała się w trzecim numerze Misz-Maszu studenckiego. Link do czasopisma znajduje się tutaj.