piątek, 18 września 2015

Rammstein - Made in Germany 1995 - 2011

Przeglądając swoje płyty, zastanawiałem się, co by tu dzisiaj wrzucić na bloga. Już miałem zamiar napisać o czymś innym, nawet zabrałem się do słuchania tego, gdy w mojej głowie pojawił się inny pomysł. A może zabrać się za składankę z hitami, jaką jest „Made in Germany 1995 – 2011”?
Na zwykłych albumach Rammstein zawsze umieszcza jakieś utwory, które mi nie podchodzą (no, prawie zawsze - „Sehnsucht” jest tu wyjątkiem). Nie są one złe, ale z jakichś względów mi po prostu nie pasują. Żeby nie było niedomówień – tutaj też jest jeden taki utwór. Tylko, że on jest naprawdę kiepski. „Pussy” ma idiotyczny tekst, jest niepotrzebnie zaśpiewany po angielsku, a warstwa dźwiękowa tylko pogarsza sprawę. Być może to tak miało wyglądać, ale to nie ratuje tej piosenki.
Reszta to już same hity. „Engel” zaczynający się „gwizdaniem” (kiedyś wyczytałem, że to efekt uzyskany przez klawisze), z „zimną” elektroniką. Z tego samego albumu został wyjęty, wszystkim dobrze znany „Du hast”. Mamy tutaj też moje ulubione „Sonne” (ciężki, a zarazem bardzo melodyjny) oraz „Mein Teil” - inspirowany sprawą dwójki kanibali z Niemiec, jest naprawdę potężny i mroczny. Do niektórych na początku może nie przemówić „Du Riechst So Gut”. Kiedyś go nie lubiłem, teraz uważam, że to naprawdę przyzwoity numer. Dla chcących czegoś lżejszego są tutaj dwie ballady, „Ohne Dich” oraz „Mutter”. Nie umniejszając nic tej pierwszej, napiszę, że do mnie przemawia bardziej „Mutter”.
Razem wszystkich utworów jest 16. Jeśli ktoś sądzi, że taka ilość zanudzi odbiorcę, to zapewniam – da radę wysłuchać płytę kilka razy pod rząd, bez znudzenia. Na końcu zawarto jeden numer premierowy. „Mein Land” nie dorównuje żadnemu hitowi. To tylko taki miły dodatek. Potrzebny, bo jest małą zachętą dla stałych fanów, którzy pozostałe utwory znają na pamięć.

Cóż mi pozostało na koniec, jak nie polecić Wam tego albumu? Nie słuchajcie, że jest to strata pieniędzy. Jak posiadacie wszystkie płyty Rammstein to faktycznie lepszym rozwiązaniem jest kupienie samego singla „Mein Land”. A jak w kolekcji brakuje dwóch, lub trzech płyt? To nie ma na co czekać. Trzeba lecieć do sklepu.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz