piątek, 2 października 2015

Device - Device

Nie potrafię się przekonać do Disturbed. Z ich wszystkich płyt w pełni lubię tylko tę pierwszą. W pozostałych każdy kawałek brzmi prawie identycznie. Zwykle ciężko mi sobie zdać sprawę, czy leci już następny numer, czy może to jeszcze ten poprzedni. Większość pewnie nie zgodzi się ze mną, ale ja tak to słyszę i swojej opinii nie zmienię. Ale do czego w ogóle dążę? A do tego, że w tym zespole jest David Draiman, który nadaje się do czegoś lepszego. Do grup takich jak Device właśnie.
Jak na razie David wraz ze swoim kolegą Geno Lenardo wydali jeden krążek pod tym szyldem. O mało oryginalnej nazwie, bo zatytułowali go po prostu „Device”. Ale to mały problem, w końcu to muzyka ma się bronić, a nazwa jest sprawą drugorzędną. No i się broni i to bardzo. Ostatnio chyba codziennie odsłuchuję sobie ten album, a wcześniej również często do niego wracałem. Można napisać, że od tych dwóch lat od jego premiery moje zainteresowanie nim prawie nic nie zmalało. Nie jest to duży wyczyn w muzyce rockowej, ale i tak jestem zadowolony, że również dziś powstają płyty, które potrafią mnie porządnie zainteresować.
Ciężar wymieszany z dobrą melodią. To jest pierwsze co zauważam, gdy włączam tę płytę. Trudno zresztą tego nie zauważyć – wiele można powiedzieć o „You Think You Know”, ale nie to, że jest to cichy utwór. Razem z następującym po nim „Penance” oraz „Hunted” najbardziej przypomina muzykę Disturbed. Ale to nie wada, są zrobione przyzwoicie („Hunted” to nawet bardziej niż przyzwoicie) i nie występuje przy nich problem, o którym pisałem na początku. Pomylić ich się nie da, to definitywnie trzy różne kompozycje. Na trzecim miejscu jest „Vilify”. Jest przebojowy, co było zapewne jedną z przyczyn wybrania go na pierwszego singla. Mnie osobiście zachęcił do zakupienia płyty, więc rolę swą pełni odpowiednio. A po nim wkraczamy już głównie w utwory nagrane wspólnie z innymi wykonawcami. To jest największa zaleta debiutu. Gości jest naprawdę sporo, a są to osoby mające niemałe doświadczenie i dodające sporo do kawałka w którym występują. Jeśli kogoś nie przekonują moje słowa to wystarczy posłuchać „Haze” w którym (obok Draimana oczywiście) śpiewa M.Shadows z Avenged Sevenfold. Albo coveru Lity Ford i Ozzy'ego „Close My Eyes Forever”. W tej wersji zaśpiewała Lzzy Hale i prawdą jest, że wersja Device nie dorównuje w żaden sposób oryginałowi, ale i tak jest to kawał porządnej roboty. Kto jeszcze tutaj jest? Tom Morello, Serj Tankian oraz Terry „Geezer” Butler. A tych dwóch ostatnich wystąpiło w jednym kawałku „Out of Line”. Więc nie muszę tłumaczyć, że to dobry utwór.
Jest jeszcze kawałek w którym zaśpiewał Glenn Hughes, ale jego zostawiłem specjalnie na koniec, bo muszę sobie trochę ponarzekać. „Through It All” troche odstaje od reszty. Widać, że poprzednicy byli zdecydowanie lepsi i przez to ten pozostawia mały niesmak. Niezły kawałek, ale poniżej oczekiwań.

Kolejna płyta, którą muszę polecić. Lubisz Disturbed? Powinieneś to przesłuchać, w końcu jest tutaj ten sam wokalista. Klimat tego zespołu też się tutaj pojawia. A jeśli nigdy ich nie lubiłeś? To tym bardziej polecam. W końcu sam mam niezbyt dobre zdanie na ich temat.



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz